zamiast wstępu

Nasza podróż trwa od 31 lipca do 28 sierpnia 2011.
Zakładany plan podróży przewiduje następujące punkty:
Mumbai - Aurangabad - Elura + Ajanta - Hajadarabad - Hampi - Hospet -Badami - Mysore - Kochi - Munnar - Allepey (Alappuzha) - Nagarhole - Jog Falls - Goa - Pandźim - Mumbai.

Uczestnikami wycieczki oprócz mnie są: Magda (osobista narzeczona - socjopsycholog w służbie stałej), dr Tomek (w Indiach po raz któryś...), AniaD (prawniczka nosząca przy sobie nóż szturmowy), MagdaM (też prawniczka, ale zamiast noża ma Kindla), AniaO (socjolożka, w wolnej chwili producentka filmów) i KubaO (wg którego ekonomia ma ludzką twarz...)..


piątek, 26 sierpnia 2011

Margao - Mumbai

No to siedzimy (leżymy) w ostatnim pociągu na naszej trasie. Z Goa jedziemy klasą sleeper do Mumbaju.zastanawiałem się przez ostatnie 4 tygodnie czemu w Indiach widziałem tak mało karaluchów. Już wiem - wszystkie żyją w tym pociągu. Gdzie się nie spojrzy, to coś się rusza. Nie jestem jakoś przewrażliwiony, ale jednakowoż wolałbym, żeby nic po mnie nie łaziło. Przynajmniej nic większego od kciuka.
Spotkaliśmy tu sympatycznego mieszkańca Fort Cochin. Pan nazywa się Santos (po indyjsku to znaczy 'wesoły') i wyobraźcie sobie, że zna Bobbiego. Bobby jest chyba drugim po Ghandim znanym Hindusem. Santos ma ok 40-45 lat, mówi rewelacyjnie po angielsku i pracuje w marketingu w jakiejś korporacji. Mało tego - hobbystycznie zajmuje się astrologią. Powiedział, że ja to muszę być koziorożcem i że stworzyłbym dobraną parę z panną. Prorok jaki cy co...
Rano może nam powróży z ręki, stopy czy nie wiem z czego tam indyjscy marketingowcy wróżą... O ile nas karaluchy żywcem nie zeżrą...


Wysłane z iPhone'a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz