zamiast wstępu

Nasza podróż trwa od 31 lipca do 28 sierpnia 2011.
Zakładany plan podróży przewiduje następujące punkty:
Mumbai - Aurangabad - Elura + Ajanta - Hajadarabad - Hampi - Hospet -Badami - Mysore - Kochi - Munnar - Allepey (Alappuzha) - Nagarhole - Jog Falls - Goa - Pandźim - Mumbai.

Uczestnikami wycieczki oprócz mnie są: Magda (osobista narzeczona - socjopsycholog w służbie stałej), dr Tomek (w Indiach po raz któryś...), AniaD (prawniczka nosząca przy sobie nóż szturmowy), MagdaM (też prawniczka, ale zamiast noża ma Kindla), AniaO (socjolożka, w wolnej chwili producentka filmów) i KubaO (wg którego ekonomia ma ludzką twarz...)..


czwartek, 4 sierpnia 2011

Dzień 4 - ostatni w stanie Maharashtra

Mój miernik pokazuje aktualnie poziom hałasu 90-100dB. W takich warunkach odbywamy podróż do Bijapur. Cena biletu była naprawdę wysoka, więc siedząc na Central bus station w Aurengabad każdy miał nadzieję, że przyjedzie po nas coś lepszego niż szroty odjeżdżające z innych stanowisk.
Nasz wehikuł podjechał z zaledwie 20-minutowym opóźnieniem. Jak zamkniecie oczy i zwizualizujecie sobie hasło "indyjski autobus", to macie pewnie obraz starego, zdezelowanego, ledwo toczącego się cudu techniki wyprodukowanego we wczesnych latach 70 ubiegłego wieku, ze wszystkich stron oblepionego ludźmi i z dachem uginającym się od stosu szmacianych tobołów powiązanych powrozami. Otóż zaskoczę Was - wszyscy ludzie i bagaże są w środku. Reszta się zgadza. Jeżeli dodamy do tego drogę, przy której nasza Karbowa jest płaska jak stół, i kierowcę, który chyba zostawił w Bijapur czajnik na gazie, to można sobie wyobrazić nasze obecne położenie. A przed nami jeszcze ok 10 godzin tych atrakcji. Vereena nas uprzedziła, że jazda lokalnym autobusem to bardziej przygoda, niż sposób przemieszczania się.
Miłym zaskoczeniem jest to, że w nocy wszyscy kierowcy przestawiają się z klaksonowego sposobu komunikowania się na świetlny. Ale nie za pomocą migania światłami drogowymi, tylko poprzez gaszenie i świecenie świateł mijania. Więc chwile całkowitego zaciemnienia podczas wyprzedzania sznuru ciężarówek na zakręcie to norma.
W tych warunkach klikanie w małe literki jest wyjątkowo męczące, więc zakończę relację w tym miejscu.
Na koniec jeszcze tylko...
- Kuba kłania się krowom i ściska Zuzię,
- Tomek dziękuje za informację Dorocie i już zaprasza na spotkanie po powrocie,
- a ja mam nadzieję, że przez moje wakacje nie ucierpi diagnostyka w Grójcu, a Ania z Maćkiem przy remoncie uwzględnią w łazience opcję spłuczki zamiast indyjskiego sposobu - wiadra...
Sz
PS. po ilu godzinach narażenia można nabawić się zespołu wiwiwibrararacyjjjnegogo??

Wysłane z iPhone'a

3 komentarze:

  1. Wielkie dzięki za kolejną relację z wyprawy.
    Dzięki Panu Panie Szymonie podróżujemy z Wami i mamy coraz większy apetyt na takie wakacje.
    Dzięki Panu się uśmiechamy, dziwimy, kręcimy głowami i spędzamy bardzo miłe chwilę każdego wieczoru.
    Jednocześnie jesteśmy spokojniejsi o jednego z uczestników podróży.
    Mam na myśli miłośnika wołowiny i nie tylko za którym bardzo tęsknimy -)
    Myślę, że Kuba także już tęskni za kuchnią mamy.
    Serdecznie pozdrawiamy cała Waszą ekipę z Vereeną włącznie i życzymy aby dopisywało Wam szczęście bo jest tam ono chyba potrzebne.
    Rafał i Ewa O.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymamy kciuki na chorwackim wybrzeżu, ciesząc się jak dzieci czytające (nie)bajki na dobranoc! Zajadamy się właśnie chorwackim dżemorem, przywiezionym prosto z katowickiego lidla:D
    KiJ - KarCek

    OdpowiedzUsuń
  3. Uff mam wrażenie, iż na drogach panuje istne wariactwo...Indie otwierają oczy i zmieniają sposób myślenia:) Taka wyprawa jest chyba dla osób, które chcą przeżyć naprawdę coś bardzo, ale to bardzo niezwykłego???
    Pozdrawiam Was – Gabi G.

    P.S.
    Dziękujemy za relację z podróży (wielki ukłon w stronę p. Szymona, który klika w te małe literki), a my dzięki temu możemy sobie to, choć trochę wyobrazić.

    OdpowiedzUsuń