Na minus - wewnątrz pałacu nie wolno robić zdjęć, więc środka nie zobaczycie, a po drugie wewnątrz chodzi się boso, więc np AnięD trochę bolały stopy.
Dziwnym incydentem okazało się nasze wycieranie stóp po zwiedzaniu. Siedliśmy sobie na ławeczkach przed przechowalnią butów, wyciągnęliśmy wilgotne chusteczki i przecieraliśmy nogi przed ubraniem sandałów. Wzbudziliśmy tym powszechną wesołość Hindusów. Po prostu stali i bez krępowania się głośno rechotali wytykając sobie nas palcami.
Popołudnie było deszczowe, więc w ramach tracenia czasu do wyjazdu siedliśmy w restauracji na tarasie hotelowym. Przyszła pani Dziedzic wprawiła kelnerów w lekkie zakłopotanie, gdyż po zjedzeniu michy ryżu z warzywami położyła się na ławie i ucięła sobie 2- godzinną drzemkę. Na szczęście nie chrapała...
Później wróciliśmy do naszego luksusowego hotelu po plecaki. I nie piszę tego z przekąsem, bo ten nocleg był naprawdę bez zarzutu - czyste, ładnie urządzone pokoje, działające sprzęty, telewizor z kanałami filmowymi, itd. I w dodatku zapłaciliśmy mniej niż za karaluchy w salvation army. Jak odbieraliśmy rzeczy, to dostaliśmy czyste ręczniki do mycia i wodę mineralną dla ochłody.
Ostatnią sprawą wartą wzmianki jest dworzec autobusowy w Mysore. Życzyłbym sobie, żeby kiedyś w Katowicach taki dworzec powstał. Czysto, jasno, wygodne perony i poczekalnie. To wszystko nas pozytywnie nastroiło przed nocną podróżą. A podróż była niestety koszmarna i nie będę jej opisywał, bo nie warto. Koniec końców promem dostaliśmy się do fortu Cochin i rozpoczął się dzień 10, który ciągle trwa...
Sz
Wysłane z iPhone'a
Hihihi........
OdpowiedzUsuńŚmialiśmy się głośno czytają o tych stopach.
Dla mnie to takze najzupełniej normalne i pewnie postąpiłbym tak samo.
Widocznie różnice kulturowe są większe niż nam się wydaje.
Jak z Waszą kondycją? Dajecie jeszcze radę?
W miarę upływu czasu widzę, ze taki wyjazd wymaga przygotowania fizycznego.
Chyba umiem sobie ten maraton w surowych warunkach wyobrazić.
Trzymam za Was kciuki i życzę powodzenia.
Pzdr.
Rafal i Ewa